Jedno złącze USB-C w MacBooku głupota czy marketing?
Nowy MacBook już jest i szokuje opinię publiczną. Przeczytałem o nim na jednym z polskich portali IT i oczywiście mój komentarz (jak zwykle) nie został opublikowany. Ale to już norma, że wyznawcy Apple nie dopuszczają głosów krytyki na temat ich ulubionych produktów. Autor też jest dumnym (czyt. nadętym) posiadaczem maczka zatem nie może zachowywać się racjonalnie i starać się o obiektywne spojrzenie na sprawę…
Zaprezentowany MacBook posiada jedno złącze USB-C, i tyle. Tak, tylko taki otwór posiada owe monstrum. Nim będziemy ładować nasz komputerek, do niego podpinać zewnętrzny monitor i cokolwiek innego chcemy.
Nasuwa się pytanie, co w wypadku gdy chcemy podpiąć monitor i coś jeszcze. A tutaj niespodzianka, bo mamy przejściówkę!
Tak za jedyne $80 dostaniemy kolejną przejściówkę.
Dla porównania, konkurencyjny Microsoft Surface Pro 3, który to jest hybrydą tabletu i laptopa posiada
USB 3.0, microSD, MiniDisplay port, mini jack i nadal świetnie wygląda.
A maczek, cóż… Nawet słuchawek nie pozwoli podłączyć, jak przejściówki zabraknie, nie mówiąc o potrzebie kupienia całego smutnego sprzętu od Apple, by móc zrobić bezprzewodową sieć do której jest dedykowany. Mam na myśli Time Capsule i Apple TV, czyli bardzo popularne produkty, których nawet jabłkowi specjaliści nie chcieli kupić. Teraz nie będą mieli innego wyjścia.
Cała sprawa jest jeszcze smutniejsza, gdyż ludzie nie mający pojęcia o komputerach (większość posiadaczy MacBooków), uparcie bronią tego rozwiązania. Ja przypominam sobie, jak parę lat temu koleżanka po zakupie MacBooka zadzwoniła do mnie z pytaniem gdzie ma włożyć tę głupią płytę DVD ze studniówki bo nie wie, gdzie to wejście jest 🙂